KLUCZowe rozmowy – Fundacja „Semafor” o tym, jak wypłynąć na szerokie wody

Wśród podmiotów ekonomii społecznej, z którymi współpracujemy w Centrum KLUCZ, są organizacje wyjątkowe. Działające z pasją, ale i według dobrego planu. Zaangażowane w to, co robią i potrafiące pozyskać wiele osób i instytucji dla osiągnięcia swoich celów społecznych i biznesowych. Chcemy Wam przybliżyć ich działalność, zainspirować i pokazać, jak wiele twarzy ma ekonomia społeczna. Na początek przedstawiamy Fundację Centrum Wspierania Rozwoju „Semafor” z Sieradza.

Fundacja powstała w marcu 2016 r. z bardzo jasną wizją działania – zwiększyć dostęp do usług terapeutycznych dla dzieci, które doświadczają różnorodnych problemów rozwojowych. Jak mówi Sylwia Walerych, wiceprezes Fundacji, jest to pasja założycielek organizacji, ale pasja wymagająca profesjonalizmu. Dzięki wsparciu Centrum KLUCZ Fundacja stała się przedsiębiorstwem społecznym i pozyskała środki na utworzenie miejsca pracy. Przeczytajcie, w jaki sposób dzięki działalności gospodarczej można skutecznie pomagać innym, a przy tym być dobrym pracodawcą i stabilną firmą.


Aleksandra Podkońska: Znamy się z Wami od wiosny 2016 r., kiedy wzięłyście udział w jednym z naszych szkoleń. Fundacja istniała już wtedy od kilku miesięcy. Powiedz, w jakiej byłyście sytuacji, gdy pojawiła się myśl, aby ją utworzyć?

Sylwia Walerych: Obydwie [z Katarzyną Jaryszek, prezes Fundacji] pracowałyśmy w miejscu, które też się zajmowało niesieniem pomocy dzieciom z różnymi niepełnosprawnościami i po prostu uznałyśmy, że warto byłoby stworzyć coś własnego, zaproponować nową jakość na tym niewielkim rynku sieradzkim. Chciałyśmy stworzyć takie miejsce, które będzie przyjazne dla dzieci, dla ich rodzin i takie miejsce, w którym te dzieciaki i ich rodziny będą mogły uzyskać kompleksową diagnostykę i wsparcie. Tym zawodowo się zajmujemy i to jest też nasza pasja. Zgromadziłyśmy zespół terapeutów, których dobrze znamy, z którymi dobrze się nam współpracuje i o których wiemy, że praca dla nich to również pasja i dążą do tego, żeby jej efekty były jak najlepsze.

 

AP: Dlaczego, będąc w takim miejscu, gdzie mogłyście realizować tę pasję, chciałyście jednak stworzyć coś własnego?

SW: Zadecydowało głównie to, że chciałyśmy realizować swoje projekty, swoje pomysły i stworzyć swoją jakość tej pracy, która byłaby zależna przede wszystkim od nas.

 

AP: A jeśli mówisz o jakości, to na czym ona polega, na czym Wam zależy w Waszej pracy?

SW: Zależy nam na tym, żeby dziecko i jego rodzina, które do nas trafia, otrzymało jak najlepszą, profesjonalną pomoc. W związku z tym współpracują z nami specjaliści, którzy skończyli specjalistyczne studia, którzy ciągle podnoszą swoje kwalifikacje uczestnicząc w szkoleniach, warsztatach. Współpracujemy z Fundacją Synapsis, która jest najbardziej znaną w kraju fundacją zajmującą się tematyką autyzmu, jeździmy na organizowane przez nią konferencje. Brałyśmy udział w badaniach przesiewowych, tworząc nowe narzędzia do diagnostyki autyzmu. Współpracujemy z lekarzami regionalnymi, neurologami, psychologami, psychiatrami. Zależy nam na rozwijaniu takich kontaktów, byciu na bieżąco, uczeniu się i przekuwaniu wiedzy na efekty pracy.

 

AP: W ciągu niecałego roku osiągnęłyście naprawdę dużo i cały czas się rozwijacie. W czym tkwi tajemnica Waszego sukcesu, że wszystko się udało tak sprawnie zorganizować?

SW: Chyba właśnie w tym, że to nasza pasja. Pracujemy czasem po 12 godzin na dobę i nie czujemy zmęczenia. Każdy nowy pomysł, nowy projekt jest przyjmowany z entuzjazmem, chętnie się w niego angażujemy. Mamy też zespół współpracowników, który ma równie pozytywne podejście.

 

AP: A gdy zakładałyście fundację to myślałyście o tym, żeby podjąć działalność gospodarczą?

SW: Planowałyśmy wtedy, że głównym narzędziem działania fundacji będą środki z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Chciałyśmy zagwarantować ludziom bezpłatne wsparcie, bo niepełnosprawności, jak autyzm i inne zaburzenia rozwojowe, wiążą się z koniecznością systematycznej pracy i terapii. To jest bardzo obciążające dla budżetu rodzinnego, więc zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że sama działalność komercyjna nie pozwoli zaoferować realnej pomocy. I stąd pomysł na fundację, bo jako organizacja non profit możemy starać się o te środki. Zaczęłyśmy więc od tego, a później postanowiłyśmy rozwinąć pomysł na działalność gospodarczą. W jej ramach możemy nasze usługi zaproponować w miejscach takich jak szkoły czy przedszkola, które mają środki na to, żeby swoim podopiecznym umożliwić korzystanie z takich zajęć. I z takimi placówkami podejmujemy już współpracę komercyjną.

 

AP: Czy podjęcie działalności gospodarczej było dla Was wyzwaniem, miałyście jakieś obawy z tym związane?

SW: O ile merytorycznie czułyśmy się od początku przygotowane do tego co chcemy robić, to pod kątem prawnym, finansowym, księgowym na pewno było to dla nas wyzwanie. Nadal jest, ale dzięki wsparciu Centrum KLUCZ udaje nam się to w miarę sprawnie ogarnąć.

 

AP: Biorąc pod uwagę Wasze doświadczenia jako świeżo upieczonych przedsiębiorczyń społecznych, jak myślisz, kiedy organizacja powinna zastanowić się nad podjęciem działalności gospodarczej?

SW: To zależy od specyfiki działalności organizacji, od tego, skąd organizacja zamierza pozyskiwać fundusze. Wydaje mi się, że to jest naturalny krok. Gdy organizacja to miejsce pracy dla wielu osób, to ono musi mieć płynność finansową, a działalność gospodarcza w pewnym stopniu na to pozwala. Bazowanie tylko na różnego rodzaju dotacjach czy subwencjach nie jest wystarczające. Myślę, że warto o tym pomyśleć już na etapie planowania nowego przedsięwzięcia.

 

AP: Porozmawiajmy chwilę o tym, czym zajmujecie się na co dzień. Pracujecie z dziećmi i rodzinami borykającymi się z problemami, o których coraz częściej się mówi i pisze, które wydają się przybierać coraz większą skalę. Czy dotyczy to także waszego obszaru działania, czyli Sieradza i okolic?

SW: Niestety tak jest. Również lekarze, z którymi współpracujemy mówią, że nie ma możliwości, żeby tych dzieci było mniej. Podjęłyśmy teraz współpracę z fizjoterapeutą, więc trafiają do nas wcześniaki, których rodzi się coraz więcej. Pomagamy tym dzieciom, żeby mogły dogonić swoich rówieśników. Podobnie dzieci z problemami rozwojowymi wynikającymi np. z zaburzeń ze spektrum autyzmu. To też są dzieci, przed którymi stoi szansa, że będą kiedyś chodzić do masowych szkół, ale potrzebują na etapie swojego dzieciństwa odpowiedniego wsparcia.

 

AP: Działacie już ładnych kilka miesięcy. Wiadomo, że w skali pracy z dzieckiem to wcale nie jest dużo, ale czy możesz powiedzieć o jakiejś sytuacji, którą już teraz możecie uznać za sukces, za efekt swojej pracy?

SW: Myślę, że mamy kilka takich przypadków. Na przykład dzieci, które przychodząc tutaj nie komunikowały werbalnie, a teraz to robią. Bardzo dużą popularnością cieszą się zajęcia grupowe, w których wykorzystywane są elementy dogoterapii. Dzieciaki mają dzięki nim szansę na rozwój kompetencji społecznych, rodzice też są zadowoleni i widzą zmiany w funkcjonowaniu dziecka na przykład w grupie przedszkolnej. Dostajemy taką informację zwrotną również od nauczycieli, w opiniach śródrocznych, gdzie piszą, że dziecko poprawiło właśnie swoje umiejętności społeczne. Poza tym mamy też świetny sztab specjalistów od terapii integracji sensorycznej i sukcesy na tym polu. Jak chociażby taki jak ten, że u chłopca z lekooporną padaczką, udało się znacznie zmniejszyć liczbę napadów dzięki zastosowaniu odpowiednich technik. Również jego mama została przeszkolona jak go masować, jak mu w ciągu dnia towarzyszyć i pomagać. Chłopiec zrobił bardzo duże postępy, łącznie z grafomotorycznymi i dogonił rówieśników na tyle, że do pierwszej klasy będzie mógł pójść ze swoją grupą wiekową.

 

AP: A co ułatwiają w pracy z takimi dziećmi psiaki?

SW: To jest nie tylko dogoterapia, to także kontakt z inną istotą. Często jest tak, że zanim te dzieci zwrócą uwagę na nas, dorosłych, jako na mało atrakcyjne dla nich postacie, to pies jest tym, na co one w ogóle zwracają uwagę. Psy są też świetne jako motywatory, na przykład dla dzieci, które korzystają z zajęć logopedycznych czy integracji sensorycznej. Chętniej do nas przychodzą i pracują intensywnie przez całą godzinę po to, żeby potem móc spędzić jeszcze 10 minut z psem. To je bardzo motywuje do pracy, do działania.

 

AP: Jakie cechy muszą mieć takie psy?

SW: Są określone próby, które psy muszą przejść. Czasem zdarza się, że dziecko sprawia psu ból, a on nie może absolutnie zareagować. Psy przechodzą również szkolenie z posłuszeństwa. Są pod stałą superwizją, przyjeżdża do nas pan Bogdan i udziela nam instruktażu. Trudnością jest czasem to, że dzieci przyzwyczajone do psów, które nie robią im krzywdy tutaj u nas, myślą, że wszystkie psy takie są. Prowadzimy więc warsztaty z zasad bezpiecznego kontaktu ze zwierzęciem, z opieki nad psem. Wtedy też dzieciaki dostają taki instruktaż, jak mają się zachować jeśli pies zaatakuje, co oznaczają różne sygnały niewerbalne wysyłane przez psa. Takie jednorazowe warsztaty organizujemy w szkołach i innych placówkach.

 

AP: Mówimy na razie o samych pozytywach, a czy są takie sprawy, które są dla Was barierą, na przykład właśnie współpraca z rodzicami dzieci, którymi się opiekujecie?

SW: Często jest tak, że od zauważenia pierwszej trudności w rozwoju dziecka do diagnozy mija dużo czasu, bo rodzice tego czasu potrzebują. I my też wychodzimy z takiego założenia, że ten czas warto rodzicowi dać i stawiamy na dostarczenie mu jak największej ilości informacji i wsparcia w radzeniu sobie z trudnościami. W naszej kuchni powstała nieformalna grupa wsparcia, gdzie rodzice podczas gdy dzieci uczestniczą w zajęciach, rozmawiają przy kawie o codziennych problemach. Uczestniczymy w życiu tych rodzin. To nie jest tak, że jesteśmy tylko na tę godzinę, w czasie której dziecko uczestniczy w terapii. Powoduje to, że ze strony rodziców odbiór jest pozytywny.

 

AP: A jakie było dla Was największe wyzwanie związane z samym powstaniem fundacji i doprowadzeniem jej do takiego momentu, w którym jest teraz?

SW: Chyba kwestie lokalowe, czyli dostosowanie lokalu do tego, żeby mogły w nim przebywać dzieci, odbiory straży pożarnej, Sanepidu. Niestety to chyba ciągle kuleje w Polsce. Żartujemy, że gdybyśmy zaplanowały to bardzo szczegółowo i zrobiłybyśmy biznesplan, to byśmy się w to nie wpakowały. A ponieważ tego nie zrobiłyśmy i poszłyśmy na żywioł, to po prostu jedno działanie pociągało za sobą drugie. Trzeba się liczyć z tym, że takie przedsięwzięcie wiąże się z dużą ilością pracy, za którą nie dostaje się wynagrodzenia, przynajmniej na początkowym etapie. Ale z drugiej strony mamy dużo satysfakcji i dążymy to tego, aby było to samowystarczalne przedsiębiorstwo.

 

AP: Mówisz, że na początku nie robiłyście żadnego biznesplanu. Jak w takim razie przebiegała praca nad biznesplanem w momencie, kiedy jednak trzeba go było zrobić, chociażby pod kątem uzyskania wsparcia na utworzenie miejsca pracy? Czy to było trudne, czy miałyście już jakąś wizję rozwoju?

SW: Wizję miałyśmy od początku, ale środki finansowe ograniczone do własnych oszczędności. Nie korzystałyśmy z żadnego innego wsparcia, ani też nie kredytowałyśmy w żaden sposób tego miejsca. Kiedy ten biznesplan był tworzony, po raz pierwszy przeliczyłyśmy potencjalne zyski z działalności gospodarczej. W tej chwili cała działalność fundacji pozwala nam na to, żeby zatrudniać terapeutów, płacić im wynagrodzenie. Sądzimy, że działalność gospodarcza pozwoli nam na generowanie zysków. Mamy w planach kupienie samochodu, w którym swobodnie można przewieźć psy i pomoce dydaktyczne na zajęcia do innych placówek.

 

AP: W ogóle mówisz, że włożyłyście w to miejsce bardzo dużo własnych zasobów.

SW: Własnej pracy i pracy naszych bliskich… Pomagali nam w remoncie, sprzątaniu, skręcaniu mebli… Spotkałyśmy się też z pozytywnym odbiorem osób czy firm, które zaproponowały pomoc.

 

AP: Gdzie się widzicie za pięć, dziesięć lat? W jakim miejscu chciałybyście być?

SW: W większym lokalu, bo tutaj już nam się robi trochę ciasno. Myślę, że pod względem zapału do pracy, to w podobnym miejscu do obecnego, tzn. żeby ten zapał nam nie minął. Żebyśmy dalej spotykały życzliwych ludzi, którzy chcą wesprzeć nasze działania i oby nasza praca przynosiła jak najlepsze efekty, bo to jest dla nas najlepsza rekomendacja. Takie też jest nasze założenie, żeby tych dzieci tutaj nie trzymać zbyt długo, tylko żeby wypracować jak najlepsze efekty i wypuścić na szerokie wody. Żeby radziły sobie z jak najmniejszym wsparciem z zewnątrz.

 

AP: Takie założenie sprawdza się również w pracy z naszymi klientami. Dziękujemy za rozmowę.

 

Rozmowę przeprowadziła Aleksandra Podkońska, animatorka w Centrum KLUCZ.


Zobaczcie, jak wygląda świat „Semafora” 🙂

Semafor 1Semafor 2

Semafor 3Semafor 4

Semafor 6

Semafor 7Semafor 8

zdjęcia: Fundacja Centrum Wspierania Rozwoju „Semafor”

Dodaj nam MOCy!

Od 2004 roku działamy na rzecz zmiany społecznej. Bo DNA Instytutu Spraw Obywatelskich to walka o dobro wspólne i mobilizowanie obywateli do działania. O dobro, które jest bliskie każdej i każdemu z nas, jak np. czyste powietrze, cisza za oknem, bezpieczna żywność czy wspólna przestrzeń. Oraz o dobro, które jest tylko pozornie dalekie: obywatelską inicjatywę ustawodawczą, referendum czy radę pracowników.

By działać skutecznie, potrzebujemy stałego i pewnego budżetu. Pomóż nam stawić czoła codziennym wyzwaniom. Dorzuć się do działań Instytutu.

Dziewczynka z uniesioną pięścią, w stroju superbohaterki z biało-czerowną peleryną